Między punktem A i B nie koniecznie wyznaczających prostą

Między wierszami

Między Bogiem a Prawdą których nigdy nie poznamy

Między Słowem a Czynem...


Nic z tego co tu padnie nie jest literacką perłą, to kilka błądzących myśli domagających się zapisania. Parę słów w świecie fantazji, do którego czasem miło wrócić. Miłej lektury, obyś i Ty drogi czytelniku odważył się zagubić...






środa, 9 czerwca 2010

Medievalni kibole

statnio po wypadach na paru imprezach historycznych dopadła mnie zabawna refleksja. Otóż szczególnie na wczesnych imprezach (czytaj wikińsko-słowiańskich)  część uczestników to jacyś naziole (oj nie raz wysłuchiwałam pieśni Honoru, których przerwanie mogło się skończyć utratą kończyn), dresiarze, bądź inny ciekawy element prawoskrętnie ukierunkowany.  Oczywiście dalej jest to margines tego typu grup, a dosyć widoczny.  Może to i kwestia bliskości ideologicznej (przecie i sam Hitler się podniecał germanami i jak widać barbarzyństwo udało mu się otworzyć w pełnym współczesnym wydaniu), a może po prostu jakieś nacjonalistyczne zadęcie (no wiecie, czasy wspaniałych walecznych Słowian pompują dumę). Może i nieważne skąd i dlaczego, bardziej istotne, że zamiast baseball'a w ręce idą miecze co chyba nikomu na dobre nie wyjdzie.


No dobra, znam jeden ciekawy przypadek, to się podzielę. Kumpel, który odpowiadał za rekrutację do bractwa  otrzymał pewnego dnia magiczny mail od gościa zainteresowanego odtwórstwem historycznym. Panowie umówili się następnego dnia i jakież było zdziwienie kumpla, gdy na ulicy spostrzegł jedynie rasowego drecha. Gość podszedł, z kurtuazją się przedstawił i jakoś tak nie wiem, czy nie ze strachu jakoś do bractwa przyjęli. Szybko się obszył w ciuchy, pilnie przychodził na spotkania, ale pewnego dnia maksymalnie zadziwił wszystkich pytaniem: "Czy strzelanie z łuku, bądź hakownic jest nielegalne, bo nie chce mieć problemów z policją?". Jak się potem okazało odsiedział wyrok za usiłowanie morderstwa i nie spieszyło mu się za kratki.

A więc miecz w dłoń i ruszajcie na dzielnię:)

czwartek, 3 czerwca 2010

O tym jak współcześnie korzystam ze średniowiecza

W sumie to dosyć zabawne. W sobotę razem ze znajomymi zawitaliśmy na imprezę do kumpla z bractwa (rycerskiego), który otwierał przy swoim wypasionym sklepie knajpę. W zasadzie to opijaliśmy chyba dokładnie otwarcie ogródka piwnego, ale nie ważne.

Mimo, iż impreza jak najbardziej współczesna, w konwencji konkursu kulinarnego, gdzie 3 drużyny konkurowały w tym kto nas smaczniej i lepiej wykarmi (to jest życie!), to jakoś tak wyszło, że znajomy zapożyczył na ten cel masę sprzętu obozowego z jakim jeździmy na turnieje. Tak więc wszystkie drużyny (w tym ta, na której czele stał łudząco podobny do oryginału Johny Deep) majstrowały przy palnikach pod naszym wielkim hangarem ( historycznym namiotem), wykraczającym na dobrą połowę sąsiedniej działki. Mało tego główne oświetlenie dawały nasze kadzielnice (taki rodzaj pochodni składającej się z czegoś w rodzaju garnka na stojaku, do którego wrzuca się i pali masę tłuszczu; nie mylić z utensyliami kościelnymi:)).

No dobra, dochodzę już do sedna sprawy. Więc aby te kadzielnice się zapaliły, kumpel wręczył nam (uwaga!) komplet zniczy :D:D. Z tych oto wkładów mieliśmy wyjąć (hmmmm....wycisnąć, czy też wygrzebać) stearynową świecę. Przyjemne to nie było, a raczej całkiem obleśne, bo wszystko to robiliśmy przed jedzeniem.

Etap 1. Panowie się śmieją a kobieta pracuje

Etap 2. Oooo, udało się...No proszę

Etap 3. Fuuuu....

poniedziałek, 31 maja 2010

Mariusz z Pudzianowa twarzą tegorocznego Grunwaldu

To nie może nikogo ominąć! Taka okazja trafia się raz na 600 lat!
Niechaj dowodem na to, że tegoroczna inscenizacja bitwy pod grunwaldem będzie niezwykła, jest fakt, że już wywieszono banery na każdej większej trasie, setki bractw rycerskich szykują się na tę imprezę miesiącami, na rynek weszły już koszulki upamiętniające tę rocznicę. Atrakcji ma być wiele, co więcej ja spodziewam się, że będzie to najlepszy Grunwald jaki do tej pory się odbył.




Najbardziej z wszystkich "newsów" jakie do mnie dotarły jest to, że podczas finałowej bitwy ma wystąpić Pudzian. I to jako twarz Grunwaldu. Co ciekawe, pojawić ma się w roli walczącego rycerza (nie mam pojęcia której chorągwi) w pełnej zbroi płytowej. Słyszałam, że sprzęt już mu kują, bo trochę facet jest wymiarowy przecież. Z wielką radością zobaczę Pudziana w tym wdzianku, swoją drogą ciekawe, czy nie będzie wyglądał jak wielki wóz pancerny :)

poniedziałek, 24 maja 2010

areszcie w Polsce i to za darmo koncert In Extremo, wraz z Edguy'em, Sirenią i naszym kochanym Jelonkiem!

Taka okazja z pewnością się nie powtórzy! Ten zaszczyt kopnie nas podczas płockiego Cover Festival więc nadstawiajcie tyłki:)

Dla mniej zorientowanych ale otwartych na fajne klimaty powiem, że In Extremo to jedna z niewielu kapeli, którym łączenie folku, muzyki średniowiecznej i metalu idzie na tyle zgrabnie, że ściska serducho. W żaden sposób nie podobne jest to ludycznym żępołom przy akompaniamencie blackowego darcia mordy. Można powiedzieć, że panowie są uzdolnieni, mimo iż śpiewają w swoim wybitnie niemelodyjnym języku niemieckim (ach ten nacjonalizm).

Niech nikogo nie zraża ich aparycja (popatrzcie na Corvux Corax ci dopiero mogliby sobowtórować the prodigy), powiedzmy, że jak na Niemców to ten (jakby to powiedziała Chylińska) "sznyt" jest u nich normalny. A póki co posłuchajcie a znajdziecie....Nie bez powodu przecie zatrudnili ich do tworzenia muzyki do gry Gothic :)

sobota, 22 maja 2010

Historyczne mniam mniam :)


reszcie coś  gorącego, ale nie na ostro:) Podzielę się tym razem przepisami do wykorzystania na średniowieczną ucztę. A jak wiadomo, niezależnie od epoki- przez żołądek do serca:)

Co ciekawe wiele z nich zachowało się do naszych czasów w nieco zmienionej formie (jako, że dołączono do nich nowe składniki takie jak choćby przywiezione z Ameryki ziemniaki, które w średniowieczu nie miały szans wejść na pańskie stoły.), a po części została jedynie myląca nazwa.

Zacznijmy od Blancmanger'a, pok którego nazwą funkcjonuje dziś rodzaj deseru, a nie danie główne. To lekko słodkie danie z kurczaka i ryżu znajdowało się w prawie każdej książce kucharskiej z XV wieku. Serwowano go na koronacyjnych bankietach i ucztach weselnych, co każe sądzić, że miał w sobie coś z wykwintności. Dziś, choć zapomniany, nie powinien nikomu sprawić trudności w przygotowaniu:


Blancmanger (albo Blackmange)
Składniki:
1,5 szklanki ryżu
1,5 szklanki migdałów blanszowanych
1 szklanka mleka (w przepisie oryginalnie mleko migdałowe)
ugotowane i rozdrobnione mięso z kurczaka (książka podaje funta)
2 łyżeczki cukru
1/2 łyżeczki soli
1/8 łyżeczki białego pieprzu
1 masło
(płatki migdałowe do dekoracji)


Sposób przyrządzenia
Zaczynamy od ugotowania ryżu w osolonej wodzie. który trzeba potem odcedzić, zalać mlekiem i gotować z migdałami, często mieszając. Następnie dodajemy pokrojonego kurczaka, masło, cukier, pieprz i sól i dalej gotujemy (aż do chwili aż całość nabierze formę gęstej masy). Podajemy na ciepło, można potrawę ozdobić płatkami migdałów.

I jeszcze jedno, bardziej znane danie- bliny. Ta potrawa zachowała się do czasów obecnych w prawie nie zmienionej formie. Charakterystyczna jest dzisiaj dla kuchni słowiańskiej (głównie rosyjskiej). Danie to przyrządzane jest z ziemniaków, pszennej, mąki, a pierwotnie z mąki gryczanej.

Najpopularniejszymi dodatkami do blinów był kawior, śmietana, obecnie podaje się je z łososiem, a także z sosami, dipami, bądź na słodko (głównie posypane cukrem, lub polane słodką śmietaną).


Bliny (ale te zanim wyhodowano ziemniaki)

Składniki:
25 dkg mąki pszennej
20 dkg mąki gryczanej
1/2 litra mleka
3 jaja
1/2 łyżeczki soli
2 łyżeczki cukru
3 dkg drożdży (w zimie może być 4 dkg)
2 łyżki roztopionego masła 
tłuszcz do smażenia (słonina lub masło).

Sposób przyrządzenia

1) Drożdże rozczyniamy z połową ciepłego mleka i połową pszennej mąki. Wyrabiamy przez chwilę do uzyskania jednolitej konsystencji. Przykrywamy i stawiamy w zacisznym, ciepłym miejscu. Czekamy, aż rozczyn podwoi swoją objętość. W zależności od temperatury otoczenia i jakości drożdży może to trwać nawet ok 40 min.

2) Gdy rozczyn już podrósł dodajemy stopione masło, sól i cukier. Następnie utarte żółtka. Wyrabiając dodajemy mąkę (oba rodzaje) i nieco ciepłego mleka. Gdy ciasto stanie się gładkie i elastyczne rozprowadzamy je resztą mleka. Odstawiamy przykryte ciasto ponownie do wyrośnięcia. Czekamy, aż podwoi objętość. Trwa to ok. 2-3 godz.

3) Po tym czasie ubijamy białka jajek na sztywną pianę i dodajemy do wyrośniętego ciasta. Delikatnie mieszamy całość i jeszcze na chwilę pozostawiamy pod przykryciem. Ciasto nieco opadnie po tej operacji, ale za chwilę wróci do dawnego stanu.

4) Bliny można smażyć na specjalnych małych patelenkach. Równie dobre wychodzą na zwykłej patelni. Patelnię należy dobrze rozgrzać i wyprażyć na niej nieco soli. Potem smarujemy ją słoniną lub masłem - cienką warstwą. Nakładamy ciasto jak na płaski placek (ok. 5 mm) i smażymy do zrumienienia po obu stronach. Powinien leciutko podrosnąć. Po usmażeniu składamy na ogrzany talerz, owinięty lnianą serwetką.












środa, 19 maja 2010

Stary Olsa ( Стары Ольса )

o Pastorelli i innych utworów, które dziś znajdują swe odpowiedniki raczej w poezji śpiewanej, niż w muzyce rozrywkowej dosyć ciężko tańczyć. Pieśni te współcześnie rzadko budzą zainteresowanie, przez co wielu ludziom wydaje się, że przy muzyce dawnej nie da się dobrze bawić.



Białoruski zespół Stary Olsa( Стары Ольса ) przełamał ten stereotyp wykonując średniowieczne i renesansowe utwory w bardziej przystępnej aranżacji. Prawie wszystkie ich kompozycje oparte są na oryginalnych pieśniach, czy tańcach, część z nich w dużym stopniu przypomina te utwory. W większości jednak są one zagrane w tak rytmiczny sposób, że zachęcają do tańca (między innymi są wśród nich remixy w wersjach elektro).


 Zespół często występuje na turniejach, gdzie towarzyszy im zespół tańca Jawaryna (którego dziewczęta zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem), który prowadzi korowód i zachęca do tańca wszystkich uczestników. Stary Olsa organizuje też tzw. średniowieczne dyskoteki, na których można się fantastycznie wybawić jak na żadnym koncercie. Materiał z jednej z takich imprez został wydany w formie płyty Siaredniaviečnaja dyskateka (2005).





Stary Olsa wyróżnia się spośród innych zespołów folkowych przede wszystkim tym, że na swoich występach korzysta ze zrekonstruowanych instrumentów muzycznych z czasów średniowiecza, czy renesansu. Oprócz komponowania nowych aranżacji zajmują się także rekonstrukcją tych instrumentów, co przekłada się na wierność tego przekazu. Z czasem też zadbali o historyczny strój na różne imprezy historyczne.

poniedziałek, 17 maja 2010

Pastorella Marcabru



Deszczowe dni dłużą się strasznie skutecznie odbierając chęć do
robienia czegokolwiek. Dawniej w takie dni wyczekiwano wizyty wiecznie podróżujących trubadurów, którzy za zabawianie dworu otrzymywali wikt i opierunek, nie mówiąc już o wdzięczności ze strony dam. Trubadurzy często byli mistrzami ciętej riposty, lepszej niż ta dr House'a i nie raz swoimi złośliwościami narazili się niejednemu królowi, czy rycerzowi. Dziś ciężko o tak zgrabną satyrę pozbawioną wulgarności.


A oto dowód na to jak można w XII wieku pisać dosadnie, ale bez ordynarności. Przedstawiam Pastorellę znanego trubadura Marcabru, w wykonaniu niesamowitego JACKA KOWALSKIEGO (polecam oczywiście jego płytę stworzoną na wzór trubadurskiej podróży po najciekawszych pieśniach średniowiecza).

Pieśń jest o pastereczce i nie ukrywam, że cieszy się dużym powodzeniem na wszelkich turniejach rycerskich podobnych imprezach.

 
Wordpress Theme by wpthemescreator .
Converted To Blogger Template by Anshul .