Między punktem A i B nie koniecznie wyznaczających prostą

Między wierszami

Między Bogiem a Prawdą których nigdy nie poznamy

Między Słowem a Czynem...


Nic z tego co tu padnie nie jest literacką perłą, to kilka błądzących myśli domagających się zapisania. Parę słów w świecie fantazji, do którego czasem miło wrócić. Miłej lektury, obyś i Ty drogi czytelniku odważył się zagubić...






środa, 28 kwietnia 2010

Opowiadania cz. II

Stary Skryba wygrzewał tyłkiem dubeltowe ławy patrząc tępo w napój, który z zasady powinien być klarowny. Karczmarz swojakom lał najgorsze piwo, wiedząc, że przychodzą tu głównie po to by posiedzieć i jest im absolutnie wszystko jedno co im poda. Im bardziej pijani, tym gorsze świństwa byli gotowi wlać w te swoje obmierzłe gardła. Dla takich prosiaków szkoda było lepszych win, toteż i te gorsze rozrabiał z octem kiedy zaczynało się masowe stawianie kolejek. Tym razem jednak noc wydawała się podejrzanie spokojna. Karczmarz spojrzał z pod ukosa na skrybę. Ten męczył ledwo pierwszy kufel i zdawał się być nie w humorze do większej libacji. A szkoda, z niego największy był urobek. Zaniepokojony szepnął słowo do siedzącego przy szynkwasie chłopa, co by podpytał co tak trapi stałego bywalca. Zachęcony darmowym kuflem piwa chłopek, dosiadł się do skryby i zagaił rozmowę. Karczmarz wytężył słuch, ale nic nie posłyszał. Huknął na kuchennego, który zbił jakąś butelczynę na zapleczu. Skaranie boskie, nic nie słychać. I na złość posypały się zamówienia. Latał jak oszalały od beczek do szynkwasu co chwilę zerkając do stołów w kącie. O czym oni tak rozprawiają? Z zamyślenia wyrwał go stary wyga, emerytowany pułkownik. Może i był stary, nie znał się na robocie w polu, ale opowiadał ciekawe historie o zagranicznych krainach.
- Anoż widzę, że Ci służba urobek rujnuje- stęknął opierając się o czysty kawałek lady. Karczmarz może by przymknął oko na potknięcia chłopaka, ale jeśli widzi to klientela to nie idzie podarować. Wzrok jego powędrował do kuchni, gdzie kuchenny jakąś dziwną rurką podpijał dobre wino. „A to szelma” zaklął w duchu i chwycił za rózgę. Pułkownik perorował dalej nie zbaczając na zamieszanie:
- Bywając w krajach Aruanu nawiedziłem kilka zacnych przybytków. Arendarz polewał nam gorzałkę zaprawianą miodem i miody tak złote, że myślałem że rudę zaklął w szkle. Ale napitek ustępował zacności panien co go podawały. Gibkie były i gładkie, a tak sprawne, że we cztery potrafiły podać trunki całemu oddziałowi na raz. Nie uroniły ani kropli. Wiesz przecie przyjacielu, że kobieta to chytre stworzenie, i nic się u niej nie zmarnuje.- i tu zatopił siwiejący wąsy w nazbyt gęstej pianie
Karczmarz myślał. Może i głupi ten pułkownik, ale coś tam racji mieć powinien. Kiedy żyła jeszcze nieboszczka karczmarzowa, wszystko było na swoim miejscu. A teraz rujnacja i idzie żyły pruć. I choć nie zamierzał udoskonalać trunków i sprowadzać miodów, to patrząc na niedorajdę kuchennego gotów był panny do szynkwasu dopuścić.
Pułkownik zdawał się czytać w myślach arendarza, bo podjął myśl z jeszcze większym staraniem:
- Moda na kobiece służki za granicą jest rozpowszechniona. Dobre to bo i popatrzeć jest na co i dotknąć czasem można. A i urobek większy bo za obsługę nieco czasem rzucą. Ano i obrotne to więcej obsłużą, urokiem namówią na kolejkę.
Karczmarz popatrzył po stołach. Spokój i stagnacja. A teraz kiedy i stary opój skryba nic nie rusza, rujnacja jest pewna. A mówi się przecie, że mieć karczmarza w rodzinie to bieda ominie. Przyjdzie na starość o kiju po proszonym chodzić. Zasępił się karczmarz głęboko. Jeśli pułkownik ma rację, to czas na zmiany, a on tak nie lubił wszelkich modyfikacji.
Pułkownik też roztoczył wzrok po ławach. Sami kmiecie i stajenni. A gdzież te czasy, gdy w karczmach siadali najemnicy i godzinami rozpowiadali o niezliczonych bojach. Ach..westchnął w duchu. Minęły bezpowrotnie chwile gdy opowieściami i kielichem gorzałki rozgrzewali się przed wymarszem. I jak smakowały te miody z rąk uśmiechniętej dziewczyny. Ech, starość. Tu życie na wsi z daleka od głównych traktów. Kiedyś był tu przemarsz wojsk to i wieś się bogaciła. Sam płacił złotem za popasanie czy misę strawy. Stacjonując tu z oddziałem pokochał tę krainę i na starość zapragnął w niej zamieszkać. Teraz tkwiąc w wiejskiej biedzie po uszy, zupełnie innymi uczuciami ją obdarzał.
- A myślita panie, że kobity u szynkwasu interes ruszą?- upewnił się karczmarz bo nie bardzo znał się na sprawach handlu.
- Nie martwcie się gospodarzu. Mnie się widzi, że w jedynej karczmie w okolicy, gdzie krase dziewki będą służyć, klientela dopisze taka, że będziesz musiał zabijać okiennice, bo będą walić choćby i oknami jak się w drzwiach nie pomieszczą- i tu sam pułkownik się rozmarzył. Oczami wyobraźni widział wojaków, co zwabieni urokami dziewek będą opowiadać wieści z frontów. Ach i tańce przy i na stołach, śmiechy, gwar i radość…
Gospodarz jednak do idealistów nie należał. To co widział, to złote w skrzyni i ilość zamówień. Więcej rzeczy liczyć w życiu się nie uczył. Toteż podchodził do wszelkich pomysłów z dużą dozą ostrożności. Lubił mieć fakty czarno na białym. Stąd też mało w jego życiu było wyżyn entuzjazmu, jako że najlepsze rzeczy zdobywa się największym ryzykiem.
- A skądże te dziewki brać? – no tak, przecie żadna szanowana chłopka za szynkwasem nie postanie. Roboty to one miały i zbyt wiele na swoim gospodarstwie. Muszą to być jeno panny, mężatych nikt nie puści. To nie miasto, tu się dziewki nie marnują po ulicach. Te co ładniejsze zniszczyła praca. Gdzież szukać tych świeżych? Ba, z czego im zapłacić?
Karczmarz gotów był zakopać pomysł pomiędzy myślami do których się wraca tylko w stanie głębokiej nietrzeźwości, ale pułkownik nie odpuścił.
- Stary skryba ma dwie córki przecie. Ładne, robotne i na początek wystarczą. A staremu postawisz i na pewno się zgodzi- szepnął dumny z siebie
-Nie widzi mi się. Skryba już nie łacny ani na piwo, ani oddawanie córek. Głupi nie jest. Kto mu gospodarkę oporządzi? Jego stara już dawno w mogile. A sam ma dwie lewe ręce i próżniak straszny. – arendarz skrzywił się patrząc, czy przypadkiem rzeczony skryba nie posłyszał nieco. Ale uspokoił się zaraz, bo tamten pochylony nad tym samym kuflem mruczał niewyraźne z tym samym chłopem.
-Nie ma syna. Żadna z córek nie może po nim dziedziczyć. Musi je więc wydać. Majątek mu się kurczy w rękach. Rosną mu długi, u Ciebie ich będzie miał najwięcej. Zamiast spłaty żądaj żeby córka u ciebie odpracować miała należne. A drugą niech wyda za twojego syna, przecież obiecana jemu- o tak, to mu się udało. Nareszcie coś w tym starczym marazmie mu się udało. Może nawet za tak wspaniałe pomysły karczmarz uczyniłby go wspólnikiem w interesach. Teraz w biedzie byłby bardziej skłonny. Jak z czasem interes zacznie sam na siebie zarabiać, to nie będzie miał wyjścia, będzie musiał się z nim podzielić zyskami.
Karczmarz podrapał się w głowę. Fakt, dziewczyna obiecana, ale co z tego jeśli syn przepadł wiele lat temu. Uciekł szczeniak szukać przygód. Miasto chciał zobaczyć, fechtunku posmakować. A tera pewnie tuła się po gościńcach, albo mu jakaś państewkowa armia grzbiet przetrzepała. Tu miałby wikt, dach nad łbem i karczmę.
-nie mam już syna. Przepadł i próżno szukać tego gałgana. Jeśli żyw to wstyd i ojcowski kij go bronią od powrotu.-żachnął się arendarz tak pompatycznie jak to robią wielcy ojcowie w wielkich sagach.
-a kto powiedział, że to musi być Twój syn przyjacielu- pułkownik uśmiechnął się porozumiewawczo. Kto by się spodziewał po nim takiego intryganta.
Fakt, kolejne ręce do roboty by się przydały. Ale żeby od razu usynowić jakiegoś pachoła? Chociaż…Przecie ludzie i tak nie poznają, rodzony uciekł przed wieloma laty. Musiał się zmienić, zmężnieć. Miałby tedy ze dwadzieścia wiosen. Albo ze dwie więcej. Nawet te jego jasne włosy co po nieboszczce odziedziczył, mogły i z pięć razy spłowieć. Ale gdyby znalazł podobnego…Noo, mógłby zapobiec zbliżającym się kłopotom finansowym. Jeśli zimą interes podupada, to na wiosnę tylko czekać rujnacji. Tylko wtedy…musiałby spółkować z pułkownikiem. Czemu sam nie wpadł na to wcześniej, to by się nie musiał dzielić.
Ech, westchnął ciężko i polał sobie gorzałki.
- Na frasunki najlepsze są trunki- podjął pułkownik i zbliżył kufel do ust
- A jakże!- Odchrząknął karczmarz i napotykając wzrok chłopa co go wysłał do skryby, machnął ścierą żeby tamten przyszedł.
Chłop oparł się o ladę i milczał w oczekiwaniu. „a to ścierwo” żachnął się w myśli arendarz- „bez popitki ryja nie otworzy”. Toteż polał mu okowity z pod stołu i zagaił rozmowę. W miarę jak chłop wyrzucał z siebie słowa karczmarz rozwierał szeroko oczy i z trudem skrywał uśmiech. „Patrzcie, co za szczęście. Skryba się martwi brakiem dziedzica” przeszło mu przez myśl. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Przerwał szybko chłopu, postawił przed nim nowy kufel i kazał czekać. Sam mimo tuszy popędził co żywo do swojej piwniczki. Rzadko ją naruszał, bo składował tu trunki zacniejsze, bynajmniej nie na handel przeznaczone. Złapał pierwszą z brzegu butelczynę i pognał z powrotem. Bywalcy popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Gnającego szynkarza nikt tu dotąd nie uważał. Ten jednak nie baczył na nikogo, tylko wcisnął chłopu butelczynę i kazał w te pędy dać skrybie mówiąc, że syn się znalazł i wesele będzie. Chłop zdziwiony, ale piwo dostał więc o nic nie pytał, a czuł się lepiej przed bogiem jak nic nie wiedział, to też przekazał co miał i spoczął na ławie. Ale jego zaskoczenie niczym było przy tym, które ogarnęło skrybę. Dotąd zgarbiony i małomówny, poderwał się, podniósł wzrok na karczmarza. A gdy zobaczył w nim potwierdzenie zasłyszanych słów zakrzyknął kolejkę dla wszystkich.
Karczma wracała do życia. I znów zagrały głosy i stukot tłuczonego szkła. Chłopi dyskutowali o zasiewach, a kilku bardziej obytych toczyło dysputy o polityce i innych ważnych interesach o których nie mieli pojęcia. Skryba w pijackim tańcu obcałowywał towarzyszy i kładł kolejkę za kolejką. W żyłach prócz gorzałki płynęła mu radość. Niech tylko Dymma przyjdzie, on jej wszystko powie. Będzie miała córcia męża. O tak, rozczulił się. Padł w końcu przygnieciony własnym szczęściem oparty o ławę. Karczmarz policzył zyski z wieczoru. Już wiedział, że nie będzie stratny, ani złotego.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Wordpress Theme by wpthemescreator .
Converted To Blogger Template by Anshul .